!!!OTWORZYLIŚMY REKRUTACJĘ!!!
Zapraszamy wszystkich chętnych do naszego działu >>Rekrutacji<< !
Aktualnie rekrutujemy na stanowiska
- Uploader

Recenzja “Banana fish”

Pisanie tej recenzji szło mi dość…topornie. Nie, nie dlatego, że nie lubię tej serii i robię coś na siłę. Wręcz przeciwnie- mówimy o tytule, który chyba już zawsze będzie miał specjalne miejsce w moim sercu. Problem jest taki, że to serce zostało przez „Banana fish” wcześniej brutalnie roztrzaskane. I choć minął prawie rok od mojego seansu, te rany wciąż nie do końca się zasklepiły. Dlaczego więc chcę namówić Was do obejrzenia tej serii? Zapraszam do czytania 😊

 

Fabuła

Podziemny świat Nowego Jorku, porachunki mafii i tajemniczy narkotyk o nazwie Banana fish… Ash Lynx, nastoletni przywódca gangu i zabawka w rękach mafiozy oraz Eiji Okumura, młody Japończyk, który przybywa do USA jako pomocnik reportera, przez serię niefortunnych przypadków zostają wplątani w aferę, na którą żaden nie był przygotowany. Czy Ash odkryje tajemnicę stojącą za szaleństwem jego brata? Czy plany szefa mafii, Papy Dino, zostaną pokrzyżowane? I jakie zakończenie pisane jest dwóm chłopcom, którzy w tym brudnym świecie nieoczekiwanie odnaleźli w sobie bratnie dusze?

 

Przypowieść o bolącym zębie i ogólne przemyślenia

Wiecie, jak to jest z ruszającym się zębem- choć boli jak cholera, to i tak ciągle tyka się go językiem. Takie właśnie uczucie towarzyszyło mi w czasie oglądania „Banana fish”. Od pierwszych minut seansu czuć, że historia zapewni nam prawdziwy roller coaster emocji. I to raczej tych, które powodują szloch do poduszki i niepohamowaną potrzebą zjedzenia pudełka lodów w łóżku. Naprawdę, fabuła nie była łaskawą dla naszych bohaterów. Na przestrzeni 24 odcinków zgotowano im wiele cierpienia, a my jako widzowie współodczuwamy to wszystko. Myślę, że nie robię Wam tu żadnych spoilerów- twórcy idealnie zbudowali klimat niepokoju, a odbiorca czuje podskórnie, że historia jeszcze nie raz spróbuje złamać psychicznie i bohaterów, i nas.  „Banana fish” to świetny przykład na to, że sceny nie muszą być bardzo brutalne i dosadne, żeby poruszyły w odbiorcy odpowiednie struny. Dlatego jeśli jesteście wyczuleni na temat molestowania lub gwałtu- odradzam sięgnięcia po tę serię.

 

Piękna, męska przyjaźń

No, nastraszyłam was, to teraz czas przejść do konkretów, czyli za co kocham „Banana fish”. Oczywiście na pierwszy plan wysuwa się relacja naszych dwóch protagonistów. Twórcy dają nam wolną rękę w interpretacji tego, co łączy Asha i Eijiego. Fanki BL mogą uznać to za subtelny romans, natomiast cała reszta ujrzy cudowną, męską przyjaźń. Czemu cudowną? Widzicie, Ash przez całe życie był nieświadomie spragniony relacji z kimś, kto go nie wykorzysta, nie widzi w nim tylko zabawki, przy kim nie będzie musiał być twardym szefem gangu. Poznanie młodego Japończyka było dla niego jak powiew świeżego powietrza. Eiji, ze swoim czystym sercem, niezbrukany przez ten okropny świat mafii, narkotyków i przestępstw, wydobył z Asha nastolatka, którym chłopak zawsze chciał być. Być może w innym świecie ta przyjaźń trwałaby wiecznie. Ale koleje losu nie znają litości…

 

…nie próbujcie się z tym kłócić.

Jednak nie tylko dwaj główni bohaterowie robią tu dobrą robotę (choć tak, Ash to God tier husbando i nawet nie próbujcie się z tym kłócić). W czasie próby rozwikłania zagadki tajemniczego narkotyku poznajemy wiele znakomitych postaci, które nie raz i nie dwa udowadniają, że nic w świecie nie jest czarne lub białe, a moralność ludzi przybiera wszystkie odcienie szarości (oprócz Papy Dino. On jest do szpiku kości zły i z tym również nie próbujcie się kłócić). Widzowie, którzy nigdy nie zetknęli się z „Banana fish”, mogą mieć z tyłu głowy skojarzenie z inną serią o gangach i pięknej, męskiej przyjaźni- „Tokyo Revengers” (której recenzję możecie przeczytać tutaj). Jednak poza ogólną tematyką i charyzmatycznymi blondynami te dwa tytuły nie mają ze sobą nic wspólnego. „Banana fish” to seria o wiele bardziej poważna. Więcej tu dramatu, niż komedii, a przemoc nie ogranicza się do kilku walk na piąchy (i sporadycznej kosy pod żebra). Świat przedstawiony w tym anime wręcz ocieka brudem podziemnego świata Nowego Jorku i jest w ty bardzo przekonujący. Postacie natomiast są wielowymiarowe, a relacje między nimi bardzo naturalne. Gwarantuję, że gdy tylko zaczniecie tę serię, wsiąkniecie w nią i przez 24 odcinki będziecie siedzieć jak na szpilach, by dowiedzieć się, co pisane było naszym bohaterom. I nie próbujcie się z tym kłócić.

 

To są właśnie te detale!

Estetyka, w jakiej zostało stworzone to anime, jest bardzo klimatyczna. Nie każdy wie, ale materiałem źródłowym dla „Banana fish” jest manga tworzona w latach 1985 – 1994. Twórcy przystosowali jednak historię dla współczesnego widza – nie tylko kreska jest nowocześniejsza, również drobne zmiany fabularne w postaci chociażby dodania wynalazków technologicznych jak np. telefony komórkowe…To wszystko wypada bardzo korzystnie. Jeśli chodzi o animacje- studio Mappa jak zwykle wykonało kawał dobrej roboty! A muzyka… openingi i endingi słucham regularnie, choć zawsze kończy się to ciarkami i przeciekiem z moich oczu. Jeśli mam wskazać minus tej serii, to jest to zwolnienie tempa, które przychodzi mniej więcej w połowie anime. Miałam wrażenie, że jest to na siłę przeciągane. A może po prostu nie mogłam już znieść tego bólu, który wylewał się z ekranu? Kto wie…

 

Podsumowanie

Wielu fanów anime świadomie sięga po tytuły znane powszechnie jako wyciskacze łez. Jeśli jednak szukacie pozycji dla dojrzalszego widza, gdzie dramat daleko wykracza poza chorobę lub nieudany romans – koniecznie sięgnijcie po „Banana Fish”! Jedni docenią w nim świetne walki i rozbudowaną intrygę, inni pokochają postaci drugoplanowe (eh, Blanca, usiądź mi na..ekhm…), jeszcze inni dadzą się oczarować relacją między Ashem a Eijim. Jeśli mamy tutaj osoby, które nie specjalnie jarają się gatunkiem yaoi- pamiętajcie, że macie swobodę w decydowaniu, na czym opiera się więź bohaterów. Odpalcie pierwszy odcinek, wzruszajcie się, śmiejcie i płaczcie. Może „Banana fish” również stanie się Waszą ulubioną serią? A może któregoś dnia i ja będę gotowa psychicznie na rewatch…?

 

Anime możecie obejrzeć tutaj

Rekomendacje

Kiratto Pri☆Chan wraca na ekrany Oficjalne konto Kiratto Pri☆Chan na Twitterze ogłosiło w piątek 26 czerwca , że anime po długiej przerwie wróci na ekrany już 5 lipca. Powodem wcześniejszego opóźnienia…

Znamy pierwszych gości na Virtual Crunchyroll Expo Crunchyroll ujawnił w czwartek 23 lipca pierwszą grupę gości na wirtualną wersję konwentu Crunchyroll Expo, który odbędzie się w dniach 4-6 września.  …

„Leadale no Daichi nite” jako anime!   Adaptacja anime nowelki pt. „Leadale no Daichi nite” (In the Land of Leadale) autorstwa Ceeza została ogłoszona w poniedziałek przez wydawnictwo Kadokawa.  …

Komentarze

Dodaj komentarz