Hand Shakers
Ci, którzy otrzymają Objawienie Babel, muszą pokonać wiele bitew i prób. Chwytając za rękę swojego specjalnego partnera, zwanego „Hand Shaker” przenoszą się do królestwa Zigguratu, alternatywnego wymiaru, w którym czas już nie istnieje. Każda para Hand Shakers musi walczyć o prawo do spotkania z „Bogiem”, który wynagrodzi ich jednym życzeniem.
Ilość odcinków: 12
Gatunek: Akcja, Shounen
Studio: Studio Pierrot
Data emisji: sezon zimowy 2017
CGI – krótko o łańcuchach?!?
Dla wyjaśnienia CGI to po prostu grafika stworzona komputerowo. Dominuje w niej efekt 3D, który niezbyt dobrze odnajduje się w kręgu oglądających anime…
Pierwszym elementem, który rzuca się widzowi w oczy to właśnie ten sposób wykonania grafiki. Przede wszystkim ŁAŃCUCHY… Wyglądają one przekombinowanie, gdyż nie są to zwykłe łańcuchy, które możecie kupić na wymiar w każdym sklepie budowlanym. To są naprawdę wykokszone łańcuchy! Rozwój łańcuchów w tym anime, jest większy niż ewolucja fabuły, która w sumie zniknęła, lecz o tym później. Początkowo prezentują się najzwyczajniej, lecz wraz ze zwiększeniem mocy stają się one surrealistyczne i przytłaczające. Grafika komputerowa dosłownie nie nadąża za tempem łańcuchów w najwyższej dostępnej jakości (bardzo ważna informacja: oglądanie tego anime na niskiej oraz średniej jakości, będzie ogromnym marnotrawstwem czasu). Naprawdę, wydaje mi się, że większość budżetu, który został przeznaczony na ten tytuł, poszło właśnie na łańcuchy i efekty z nimi związane.
Reasumując. Łańcuchy są ważniejsze niż fabuła. Z tytułu “Hand Shakers” zróbmy serię o łańcuchach i historii pobocznej! O tak, świetny pomysł…
Plik fabuła.exe nie odpowiada.
No tak, skoro przedstawiłem Wam ideologię, że łańcuch to nowe bóstwo, któremu trzeba poświęcić większość czasu, to przejdźmy to “mniej” istotnej części anime, czyli fabuły!
Ogólnie, Takatsuki Tazuna w codziennych okolicznościach (rozpisywanie się o jego rutynowym życiu szkolnym, które nie ma wpływu na fabułę oraz jest po prostu nudne, jest bezsensem, więc ukrócę ten opis) znajduje dziewczynę, która była przykuta do łóżka podczas snu. Chłopak postanawia złapać dziewczynę za rękę, tym samym budząc ją ze snu. Teleportują się do innego świata, gdzie muszą stoczyć walkę, bez wcześniejszej instrukcji czy też ostrzeżenia.
Bohaterowie zostali wciągnięci w battle royale. Para walczy przeciwko parze. Dominuje tu system zero-jedynkowy, czyli są tylko wygrani i przegrani. Zwycięzcy mogą walczyć dalej, aby w końcu mogli spotkać się z bogiem, który wynagrodzi ich trud spełniając jedno życzenie.
Dokładniej tłumacząc fabułę, gdyż dokładnego opisu nie ujrzycie w tej serii, chodzi o to, że Takatsuki dotykając śpiącej dziewczyny, przebudza między nimi więź. Ów więź jest o tyle zabawna, że zbyt długi okres czasu bez trzymania się za ręce, wiąże się ze śmiercią dziewczyny, która jest w pewien sposób upośledzona i niezdolna do życia w społeczeństwie. Battle royale odgrywa się w Zigguratcie, gdzie trzymanie się za ręce umożliwia bohaterom używanie magicznych łańcuchów (lub ogólnie magii, lecz głównie to są łańcuchy).
To chyba wszystko z fabuły? Tak naprawdę, nic więcej o niej nie wiemy. Dostajemy tylko podstawowe informacje, które uniemożliwiają wczucie się w fabułę. Nie wiemy, ile przeciwników protagoniści muszą pokonać, kiedy spotkają boga (o ile on istnieje). Dodatkowo fabuła poza wymiarem Ziggurat, jest bardzo uboga i nudna. Zwykłe życie licealisty, który musi trzymać dziewczynę za rękę. Coś się ciekawego tam dzieje? Nie.
Postacie nie mają znaczenia
W sumie jest to anime battle royale. Nie jest to tasiemiec, więc nie mamy możliwości poznania historii postaci pobocznych, przeciwników, czy też samych postaci głównych. Tak naprawdę dostajemy podstawowe informacje o Takatsukim oraz Koyori (ta dziewczyna, z którą połączył się przez dotknięcie ręki) i nie jesteśmy w stanie bardziej rozbudować ich portretów psychologicznych.
Wszystkie postacie są nudne, ich pojawienie się nie odgrywa dużej roli w fabule, natomiast mogą być irytujące, to z pewnością się im udaje.
O ile brak rozbudowanego portretu Koyori ma sens (ponieważ była w śpiączce i nie pamięta przeszłości zbyt dobrze), to główny bohater został przedstawiony totalnie bezpłciowo, w kontekście takim, że jego charakter istnieje przez samą egzystencję postaci, lecz tak naprawdę go nie ma. Niestety połączenie dwóch postaci, które nic sobą nie reprezentują, jest fatalnym pomysłem. Ponieważ widz traci potencjalny punkt zaczepny, jedyne, na czym może się skupić, to bezsensowne pojedynki.
Estetyka
Nie ma sensu tu się dosadniej rozpisywać, ponieważ wszystko poza łańcuchami nie jest warte uwagi (o ile same łańcuchy są). Grafika ma dwubiegunówkę, ponieważ albo jest niemrawa i w sumie utrzymuje bardzo jaskrawą paletę kolorów, albo jest *przedobrzona* i animacja nie nadąża za grafiką. Możliwości, jakimi dysponuje studio, nie nadążają za akcją, szybkością i na siłę uszczegółowioną grafiką. Efekt końcowy? W obu wariantach wychodzi nieczytelny obraz, który nie zachęca widza w żadnym aspekcie, a wręcz wprawia go w stan bólu oczu lub ogłupienia.
Teraz uwaga, poruszę jedyny w miarę pozytywny aspekt tego anime, czyli muzykę!
Opening to rockowy utwór, który wpasowuje się w klimat całej serii. Niestety niezbyt wpada w ucho, za pierwszym razem wydaje się spoko, lecz im więcej się go słucha, tym bardziej traci na jakości.
Dodatkowo sama muzyka podczas bitew wypada perfekcyjnie (na tle anime). Daje widzowi wrażenie, że każda walka ma sens i jest istotna, a sami protagoniści walczą pełnią sił, aby osiągnąć cel! Próbuje to maskować dziury w fabule i motywach.
AMV:
Pamiętajcie, że oglądacie na własną odpowiedzialność, gdyż mogą się tam pojawić spoilery.
Podsumowanie
Ach, nie polecam. Jest to totalny badziew – brak fabuły, bohaterów, dobrze zrobionej grafiki. Nawet AMV z tego tytułu, które idealnie pokazuje, że animacji brakuje koordynacji, nie jest warte oglądania. Sam początkowo obejrzałem to anime tylko przez opis, który wydawał się absurdalny, lecz po obejrzeniu całej serii stwierdziłem, że to strata czasu, który zdecydowanie każdy jest w stanie zagospodarować lepiej. Reasumując, chroń się przed tym tytułem, człowieku…