„Artiswitch” to krótka seria składająca się z 6 odcinków trwających po około 8 minut. To taka jednostrzałowa produkcja, która już w pierwszych sekundach zabierze nas do pięknego, magicznego świata. Została ona stworzona niedawno przez studio Sunrise, dlatego od początku było wiadomo, że będzie to coś niesamowitego.
Tajemnicza pani sklepikarka
W Harajuku, czyli słynnej dzielnicy Tokio kojarzonej z modą i sztuką, krąży plotka o sklepie prowadzonym przez pewną czarownicę, która podobno spełnia najskrytsze życzenia. Właścicielka na klientów nie musi długo czekać, pojawiają się u niej zazwyczaj nieświadomie, nagle wchodząc przez nieoznakowane portale. W środku znajduje się mnóstwo wyjątkowej biżuterii, akcesoriów i ubrań. Każdy, kto się tam znalazł, zobaczył coś, co przykuło jego uwagę. Jednak nie jest to jedyny niezwykły aspekt tego miejsca.
Sklepikarka Nina ma dar zaglądania w serca. Po kilku minutach pobytu, goście muszą stanąć twarzą w twarz z tym, co przez całe swoje życie wypierali. Nina mówi bezpośrednio o tym, co czują, a klienci mimo zaprzeczania dobrze wiedzą, że ma ona racje. Po takim wiaderku zimnej wody ludzie podejmują decyzję, najczęściej tę słuszną i postanawiają coś zmienić w swoim życiu. Odkrywają prawdę na temat siebie lub, jak im się wydawało, bliskich dla nich osób.
Współczesne zachowania
„Artiswitch” raczej odchodzi od tych znanych już każdemu schematów dotyczących problemów, takich jak miłość czy śmierć kogoś bliskiego. Skupia się na rzeczach, które trapią dzisiejszą młodzież, np. działanie wbrew sobie, by dopasować się do innych, czy zbyt przerośnięte pragnienie wyróżniania się za wszelką cenę. Uważam to za ogromny plus, ponieważ jest to coś innego niż pozostałe produkcje oraz przypuszczam, że znaczna część widzów może utożsamić się z przedstawionymi postaciami. Ukazany świat wcale nie jest tak odległy, jak się wydaje.
Grafika i klimat
Oprawa to zdecydowanie najlepsza część całej produkcji. Kreska jest prześliczna, kolory dopasowane do rzeczy, stonowane, a jednocześnie zwracające uwagę. Najbardziej rzuciły mi się w oczy elementy realistyczne. Nie wszystko jest rysunkowe, pojawiają się ukryte malunki, najczęściej oczy, które wyglądają dosłownie jak prawdziwe. Wszystko to jest przesiąknięte dopasowaną muzyką, która leci podczas odcinków. Seria jednak nie posiada openingu ani endingu, ponieważ jest zbyt krótka.
Już od pierwszych sekund odcinka, jak mówiłam, przenosimy się do magicznego świata. Wszystko jest kolorowe i w dobrym guście. Postacie wyglądają jak szklane laleczki o zgrabnych twarzach i ciałach. Czasem pojawiają się również mroczne wątki. Nie wszystko jest idealne w życiu ludzi i ta produkcja właśnie to ukazuje. Przy pomaganiu w problemach występuje przecież złość i zawód, a to nie maluje się już w tęczowych barwach.
Podsumowanie
„Artiswitch” polecam fanom mody, magii, ale też zwyczajnych ludzkich spraw. Sądzę, że każdy, kto lubi takie połączenia, już od pierwszych minut pokocha tą krótką, ale niesamowitą serię.
Ocena recenzenta
Fabuła: 9/10
Bohaterowie: 10/10
Muzyka: 10/10
Grafika: 10/10
Serię możecie obejrzeć na stronie tutaj 🙂
Postacie wyglądają jak szklane laleczki… To akurat nie jest pozytywna cecha. Jakość grafiki w tej serii nie powala. Zbyt widać wyraźnie elementy grafiki 3D a w szczególności animacje. Niektóre sceny wyglądają jak pokaz slajdów. Postacie wyglądają sztucznie, zupełnie jakby zamiast ludzi były szklane laleczki .
grafika 6/10 szczególnie w pierwszych odcinkach (8/10 w momentach akcji).