Owoce cytrusowe są podobno zdrowe. Zawierają mnóstwo witamin, a ich wtranżalanie niegdyś zabezpieczało piękne szczerbate uśmiechy marynarzy przed staniem się jeszcze bardziej szczerbatymi z powodu szkorbutu. Ale cytrus cytrusowi nierówny… A sądząc po komentarzach, z jakimi zapoznałem się przed popełnieniem tej recenzji, akurat anime Citrus spowodowało u sporej liczby osób takie zgrzytanie zębów, że dentysta mógłby w rozpacz popaść… Albo euforię. Zależy jak spojrzeć. A to przecież całkiem przyjemne i na swój sposób oryginalne anime… No ale po kolei.
Anime yuri mają zwykle to do siebie, że są bardzo dziewczęce i puchate… Trudno się temu dziwić, wszak mowa o gatunku skupiającym się na kobiecej emocjonalności i bliskości. Że wspomnę tu takie tytuły jak Maria‑sama ga Miteru, Aoi Hana czy Candy Boy. Oczywiście są też wyjątki, które „puchatość” mają w głębokim poważaniu. Że wspomnę tu tylko o absolutnie klasycznym Oniisama E…, czy choćby takich tworach jak Simoun, które stawiały na akcję bądź dramat. Ale są też serie zupełnie inne, jak świeże Sakura Trick, które zawierało głównie mizianie, pojękiwanie i wstawki ecchi. Jak się na tym tle prezentuje Citrus? Mimo wszystko inaczej. Daleko mu do cukierkowatości, ale ślepy byłby ten, kto określiłby ten tytuł dramatem. A tym bardziej serią nastawioną na akcję.
chyba najgorsze anime, jakie obejrzałam w przeciągu ostatnich kilku lat XD absurd gonił absurd, moim zdaniem żenada, naprawdę. W ogóle nie miałam wcześniej zbytnio styczności z shoujo ai, więc postanowiłam to obejrzeć, bo dużo o tym słyszałam i załamałam się jak zobaczyłam ten gniot XDD
fajne yuri, dzieki niemu teraz sie uzaleznilam XD