Co za dużo to niezdrowo?
– recenzja piątego sezonu Bungou Stray Dogs
Uwaga! Recenzja zawiera spoilery!
Ocenianie tego sezonu było dla mnie niezwykle trudne ze względu na ogromną sympatię, jaką darzyłam poprzednie sezony (w szczególności odcinki z przeszłości bohaterów). Wiadomym jest, że recenzje są w dużej mierze subiektywne. Mimo tego niełatwo było mi się przyznać samej przed sobą, co tak naprawdę czuję względem tego, co obejrzałam. Dlaczego więc ten sezon nie przypadł mi do gustu i skąd ten tytuł? Właśnie to postaram się przybliżyć.
Fabuła i bohaterowie – próba analizy
Jako widz miałam wiele sprzecznych przemyśleń w miarę postępu fabuły. Początkowe odcinki były męczące, nie dano mi żadnych punktów odniesienia, żadnej nadziei. Fukuchi wydawał się zbyt potężny i tylko zastanawiałam się, po co jest to wszystko i dlaczego jest mi to przedstawiane. Być może sposób zbudowania tej fabuły był zbyt monotonny – kiedy jest ciągle dobrze albo ciągle źle, łatwo stracić zainteresowanie. Z kolei w późniejszych odcinkach byłam coraz bardziej zagubiona i sfrustrowana.
Znów odniosę się do postaci Fukuchiego, gdyż skłoniła mnie do wielu przemyśleń. Bo skoro jest taki potężny (a przynajmniej tak został przeze mnie odebrany), to dlaczego jeszcze ostatecznie nie wygrał? Przypominało to bardziej przeciąganie struny. Dodatkowo coraz więcej scen walki było według mnie niepotrzebnych. Chociażby taki pojedynek Kenjiego z Tetchou – nie czułam, żeby cokolwiek wniósł do ogólnej fabuły. Nie jest to problem jedynie tych scen – to samo mogłabym powiedzieć o głównym bohaterze, Atsushim, który w tym sezonie chyba nie miał żadnego celu. Może oprócz bycia postacią do ratowania i pomagania jej.
Na plus, myślę, że wymieniłabym wątek Dazaia i Fiodora, choć także nie do końca. Sam koncept spodobał mi się, jednak końcówka nie spełniła moich oczekiwań, głównie ze względu na śmierć Fiodora. Jak na to, jak wielki wpływ miał na poprzednie sezony, taka śmierć wydaje się nieadekwatna. Oczywiście o ile naprawdę umarł, co jest kolejnym problemem, z którym boryka się Bungou Stray Dogs.
Przyczepiłabym się jeszcze do wystąpienia wampirów. Przy ogromie ciekawych i czasem niesamowicie skomplikowanych mocy ten wybór w moich oczach jest nietrafiony i zwyczajnie dziwny. Rozumiem, że pełniły funkcję tej rozprzestrzeniającej się zarazy, jednak przy takim motywie pole do popisu było duże. Nie zostało jednak ono wykorzystane.
Samo zakończenie nie było dla mnie zrozumiałe. Ostateczny motyw Fukuchiego nie przekonał mnie, nie byłam w stanie uwierzyć, że faktycznie chodziło mu tylko o pokój na świecie. Chociaż dostałam odpowiedź na moje wcześniej wymienione pytanie – od samego początku nie chciał ich pokonać. Co tylko jeszcze bardziej mnie sfrustrowało, bo nie wiedziałam, po co w ogóle to wszystko obejrzałam. Sam moment przełomowy też wydawał się trochę niewiarygodny – mała dziewczynka przyczynia się do największego postępu i przechyla szalę na stronę protagonistów? Nie przemawia to do mnie.
Muzyka
Zarówno w przypadku openingu, jak i endingu, mieliśmy do czynienia ze znanymi nam już artystami. Tym razem ten pierwszy wykonał zespół GRANRODEO (tak samo jak w przypadku chociażby openingu z pierwszego sezonu), a ten drugi to już tradycyjnie utwór zespołu Luck Life, który stoi także za wszystkimi poprzednimi piosenkami końcowymi. Zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu ending, ze względu na łagodniejsze brzmienie i większą melodyjność. Dobrze było usłyszeć ten utwór, bez względu na to, czy sam odcinek mi się podobał.
Kreska, odczucia wizualne
Względem czwartego sezonu wydaje mi się, że niewiele się zmieniło. Może w porównaniu do początkowych odcinków kreska straciła nieco na wyrazistości i intensywności koloru. Oprócz tego przyczepiłabym się do jakości dalekich kadrów, jednak to także nie jest niczym nowym, przynajmniej w tej serii.
Podsumowanie
Ten sezon był dla mnie, krótko mówiąc, rozczarowaniem. Może nie jakimś ogromnym, ale mimo wszystko rozczarowaniem. A zapowiedź (prawdopodobnie) następnego sezonu, którą dostajemy na końcu ostatniego odcinka, nie napawa mnie szczególnym optymizmem. Głównie przez to, co zobaczyłam w tym. W niektórych aspektach faktycznie co za dużo to niezdrowo – chociażby monotonii w fabule, czy scen, które nic do niej nie wnosiły. Możliwe, że miałam zbyt duże wymagania, jednak jako fanka tej serii, która widziała już odcinki na dobrym poziomie, myślę, że miałam takie prawo. Choć był miły dla oka i miał swoje dobre momenty, nie mogę ocenić tego sezonu dobrze.
5. sezon Bungou Stray Dogs możecie obejrzeć już teraz!