Pożegnanie legendy Studia Ghibli – Chłopiec i czapla

Pożegnanie legendy Studia Ghibli – Chłopiec i czapla

 

A wy jak żyjecie?

 

Najnowsza historia Hayao Miyazakiego opowiada o jedenastoletnim chłopcu imieniem Mahito, w którego życiu pojawiło się wiele trudnych sytuacji. Chłopiec stracił matkę w pożarze szpitala, jego ojciec niedługo po tym wydarzeniu ponownie się ożenił i podjął decyzję o wyprowadzce. Z Tokio przenieśli się do małego miasteczka, przez co Mahito został zmuszony, aby w młodym wieku poradzić sobie nie tylko z traumą, ale także całkowitą zmianą otoczenia. W odosobnionej rezydencji na prowincji chłopca zaczęła nachodzić czapla siwa, która wzbudziła w nim nadzieję, że jego matkę da się uratować. Z tęsknoty za rodzicielką Mahito wyrusza do magicznego świata, w którym życie znajduje nowy początek.

Niejednokrotnie w swej twórczości Miyazaki posiłkuje się osobistymi doświadczeniami i wplata je w historie wykreowanych przez siebie bohaterów. „Chłopiec i czapla” wyróżnia się na tle innych animacji ze względu na ilość tych powiązań. Akcja rozgrywa się w czasie II wojny światowej (podobnie jak „Zrywa się wiatr”), wtedy – a dokładnie w 1941 roku – Miyazaki przyszedł na świat. Jako dziecko widział straszliwe skutki bombardowań na własne oczy. Na samym początku filmu pojawia się scena pożaru szpitala, która łączy się z faktem, że matka autora miała problemy zdrowotne. Gdyby dalej porównywać fikcję z autobiograficznymi wątkami, to ojciec Mahito zajmuje się projektowaniem części do japońskich myśliwców tak jak ojciec reżysera. Podobieństwa te są pewnego rodzaju podsumowaniem życia Hayao Miyazakiego, który jest świadomy swojego podeszłego wieku i powoli jakby przygotowuje się do zejścia ze sceny.

Swoją osobę umieścił w postaci stryjecznego dziadka, który za życia w rzeczywistości dużo czasu spędzał w zbudowanej przez siebie tajemniczej wieży na terenie rezydencji. Mężczyzna był uznawany za dziwaka i człowieka pochłoniętego przez literaturę, natomiast Miyazaki od najmłodszych lat zatracony jest w świecie magii, który ujawnia się w jego twórczości. Oboje świadomi nieuchronnej przemijalności i pełni nadziei na dziedzica. Mieszkaniec tajemniczej wieży poszukuje następcy, który stworzy odrębną przyszłość, nie narzucając własnych przekonań i utartych szlaków. Daje tylko możliwości, zdając sobie sprawę, że rzeczywistość się bezustannie zmienia.

Mahito podążając za dziwacznym ptakiem, wkracza do rzeczywistości, w której wszystko okryte jest symboliką, ukrytymi znaczeniami, zaczerpniętymi z mitologii japońskiej „Kojiki” niuansami. Towarzyszymy mu, gdy przemierza otchłań przepełnioną onirycznym charakterem. W animacji, choć wiele rzeczy może wydawać się niezrozumiałe i nielogiczne, znajome nam z innych filmów Miyazakiego elementy dodają widzowi poczucie pewności.

Punktem zaczepienia jest „Mój sąsiad Totoro”, który ma najwięcej cech wspólnych. Obie historie w dużej mierze opowiadają o radzeniu sobie ze stratą bliskiej osoby i nowym początkiem. Poza „Totoro” w „Chłopcu i czapli” mamy do czynienie z odrobiną grozy rodem ze „Spirited Away: W krainie bogów”. Tutaj postacią przyprawiającą o ciarki jest tytułowa czapla, której wygląd, jak i przeobrażanie w hybrydę ptaka i człowieka, zadziwia. Podobną rolę w starszej oscarowej animacji pełnił bez wątpienia Kaonashi, mnie osobiście bardziej straszy i jednocześnie intryguje „ptaszor”. Zrobienie przez Mahito strzały oraz łuku na myśl przywodzi Ashitakę z „Księżniczki Mononoke”, a białe duszki Wara Wara przypominają Kodamę, czyli duchy drzew. Tych odniesień do poprzednich produkcji jest zdecydowanie więcej, ale czy to dobrze? Cóż, ludzie nie boją się znanych schematów i dzięki nim potrafią się odnaleźć w nieprzerwanie skomplikowanej fabule.

W każdym dziele Miyazakiego bohaterowie w końcowych minutach filmu mierzą się z problemami egzystencjalnymi, a fakt, że pochodzą z bajkowych krain nie ma najmniejszego znaczenia. W „Chłopcu i czapli” finalne sceny wybrzmiewają silniej niż dotychczas. Mahito jest dzieckiem, które zmuszone jest przedwcześnie dorosnąć, i tutaj reżyser również zostawił cząstkę siebie, jakby chcąc zatrzymać czas i przeżyć dzieciństwo raz jeszcze, dostać szansę na stworzenie własnego, prywatnego świata. Miyazaki się starzeje, a dorastanie jest kolejnym rozdziałem, który kończy poprzedni. Kończy dzieciństwo, które samo w sobie jest czymś magicznym. Dzieci bowiem widzą rzeczywistość inaczej, w sposób wyjątkowy, wolne od statycznej dorosłości, która zawęża możliwości. To baśniowe fantasy jest zatem pełne goryczy.

Opowieść Miyazakiego nie jest łatwa w odbiorze i wcale nie ma taka być. Choć w tej nieoczywistości można zobaczyć bardzo proste przekazy, również zmagamy się z decyzjami, których nie można odwlec w czasie i trzena podjąć je licząc się z konsekwencjami. Film ten przypomina mi choćby „Interstellar” Christophera Nolana; oczywiście pod względem merytorycznym. Magia w obu tych produkcjach polega na tym, że za każdym razem, gdy wrócimy do onirycznego dzieła Miyazakiego czy nolanowskiej podróży w przestrzeń kosmiczną, ujrzymy tam nowe elementy. Nieuchwytność, dynamika otulone są doskonałą ścieżką dźwiękową przygotowaną przez wirtuozów. Nie dostrzeżemy tu moralizatorskiej odpowiedzi na pytania, wielu rzeczy trzeba się domyślić, a do jeszcze innych aspektów widz musi dojść samodzielnie, odczuć personalnie, bez wskazówek i podpowiedzi osób trzecich. Jak żyjecie? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sam.

Dobranie aktorów głosowych do poszczególnych ról jest wyszukane i przemyślane – jak z resztą całokształt filmu. Mahito został powierzony Somie Santokiemu, osiemnastoletniemu aktorowi, którego występ w „Chłopcu i czapli” jest jego pierwszą rolą dubbingową. Czaplą, ku mojemu zaskoczeniu, okazał się Suda Masaki, którego głosu kompletnie nie rozpoznałam! To tylko potwierdza wielowymiarowość jego warsztatu. Zawsze zachwyca. To niesamowite, że gdy za coś się weźmie, czy to muzykę, aktorstwo czy dubbingowanie, pozostaje nietuzinkowy. Robi to doskonale i w sposób wyjątkowy. Ról nie wybiera według żadnego schematu, ceni sobie unikatowe produkcje a także postacie odmienne od poprzednich, które zagrał. Sudę kojarzę najbardziej z takich produkcji jak „Oboreru Naifu”, „3 nen a Gumi”, „Ito” i za każdym razem mam do czynienia jakby z zupełnie różnymi osobami. Miyazaki w swym najnowszym filmie obsadził amatorów oraz doświadczonych i znanych seiyuu, łącząc różne generacje, ukazując i w tym aspekcie przemijalność.

W kameralnej atmosferze ciemnej sali kinowej można było poczuć się jak w bajce, a to za sprawą muzyki. Mamoru Fujisawa, szerzej znany jako Joe Hisaishi – japoński kompozytor i pianista – stworzył ścieżkę dźwiękową tak wyrazistą i tak wpływającą na widza, że ręce same składają się do oklasków po przebytej przygodzie. W jej trakcie to niemożliwe, ponieważ kakofonia dźwięków; mocnych, zdecydowanych naciśnięć klawiszy na fortepianie, pociągnięć skrzypiec; porusza nasze najbardziej skryte emocje, hipnotyzując do takiego stopnia, że nie możemy odciągnąć wzroku od ekranu i rozgrywamy własną walkę z uczuciami, przemyśleniami i szukaniem odpowiedzi na pytanie z oryginalnego tytułu filmu Miyazakiego: Jak żyjecie?. Wisienką na torcie, poza genialną ścieżką dźwiękową, jest utwór przewodni Yonezu Kenshiego „Spinning Globe”. O tym artyście wspominałam niejednokrotnie w swoich recenzjach i jak zwykle okazał się niezawodny.

Pełna symboli, enigmatyczna opowieść o dojrzewaniu jest przedstawiona w charakterystyczny dla Studia Ghibli sposób. Wyróżnia ją dbałość o szczegóły, piękno barw i kolorów, genialny światłocień, ekspresja i dynamika postaci. Twórcy uchwycili drobne aspekty i tchnęli życie w każdą narysowaną klatkę. Dostrzec można jednak świeże elementy, jak scena pożaru na samym początku filmu, która zrealizowana jest w zupełnie innej stylistyce, co spodobało się nie tylko mi.

Po dekadzie otrzymujemy od Miyazakiego film, który łączy ze sobą świat magii, jak i realizm wyciągnięty prosto z biografii samego twórcy. Wśród zachwytów, oklasków i niekończących się pochwał dla (prawdopodobnie) ostatniego filmu Miyazakiego ja jestem trochę zawiedziona. Dziesięć lat to naprawdę szmat czasu, aby pójść o krok dalej i dać się ponieść wyobraźni w innym niż dotychczas kierunku, odcinając się od schematów. I choć Miyazaki wnosi pewne nowe elementy, niestety powtarzalności nie brakuje. Reżyser odsłonił traumy, które przeżył we wczesnych czasach dzieciństwa, ale magia zatoczyła pętlę w dawnych filmach Studia Ghibli, zbierając z nich fragmenty kultowe, dobrze znane i pozytywnie kojarzone z dawną twórczością mistrza.

Osobiście spodziewałam się, że reżyser pójdzie w inną stronę, zaskoczy świeżością i czymś, czego jeszcze nie dostaliśmy jako widzowie. Nie było tego, ale to nie oznacza, że „Chłopiec i czapla” to film niegodny tegorocznego Oscara. Jestem w 90% przekonana, że statuetka wyląduje w rękach Miyazakiego Hayao, ale nie za ten szczególny film, a całokształt twórczości, jak to było w przypadku Leonardo DiCaprio w 2016 roku.

Czy Hayao powinien przejść na emeryturę? Wydaje mi się, że film „Chłopiec i czapla” jest stemplem na wysłanym do fanów ostatnim liście. Na jego zdobieniach można dostrzec minimalne elementy „Księżniczki Mononoke”, „Totoro”, dające sygnał, że nadchodzi koniec pewnej ery, co można dostrzec również w słowach protoplasty magicznego świata, czyli stryjecznego dziadka.

Kimitachi wa dou ikiru ka?

6,5/10

~ ghelexi

Rekomendacje

Fabuła Sezon 1 Świat przedstawiony w serii, w którym życie roślinożerców i mięsożerców splata się ze sobą każdego dnia, zamieszkują antropomorficzne zwierzęta. Główny bohater Legoshi, uczeń Akademii Cherryton, wilczy członek…

„Adachi to Shimamura” to 12-odcnkowy serial stworzony przez studio Tezuka Productions  i wyemitowany Jesienią 2020. Seria posiada 10-tomową light novel’kę autorstwa Hitomy Irumy, która na ten moment niestety nie posiada…

Komentarze

  1. Mato pisze:

    Specjalnie czekałem, aż sam będę po obejrzeniu filmu, by móc się do niego odnieść. I mimo że nie będzie to mój najbardziej ulubiony film z tego studia, to i tak twierdzę, że jest to godna podziwu animacja. Od zawsze byłem pod wrażeniem jak często to studio potrafi robić filmy o czymś, ale jednocześnie o “niczym”. Wartości są przemycane widzom w odpowiednich dawkach, zostawiając po sobie przemyślenia po seansie. Za co bardzo szanuje, że nie traktują swojego dzieła, jak wydmuszkę do zarabiania pieniędzy.
    I oprócz samej otoczki filmu, chce pochwalić niesamowity wkład pracy w tą recenzje. Dużo solidnej treści, która świetnie obrazuje wiele ciekawostek oraz powiązań.
    I na sam koniec dodam, że Wara Wara skradły mi serce 💜

Dodaj komentarz