!!!OTWORZYLIŚMY REKRUTACJĘ!!!
Zapraszamy wszystkich chętnych do naszego działu >>Rekrutacji<< !
Aktualnie rekrutujemy na stanowiska
- Uploader

Czym tak naprawdę jest nieśmiertelność? – Fumetsu no Anata e

Fumetsu no Anata e

 

„Chcę, żebyś coś dla mnie zrobił… Zawsze… pamiętaj o mnie”.

 

Nieśmiertelny byt potrafiący przybierać różne formy zostaje zesłany na Ziemię. Początkowo mając jedynie kształt kuli staje się on zwyczajnym kamieniem, a następnie na jego drodze pojawia się umierający wilk. Byt przemienia się w dzikie zwierzę i wędrując po świecie napotyka w opuszczonej wiosce rannego chłopca, którego postać ostatecznie przyszło mu przyjąć. Nieśmiertelny wyrusza w wieczną tułaczkę pełną nowych przeżyć, miejsc i ludzi, aby odnaleźć sens życia.

 

Jeśli miałabym określić pierwszy sezon jednym słowem zdecydowanie postawiłabym na melancholię. Już od pierwszych sekund trwania odcinka odczuwamy gdzieś głęboko w sercu tę niepewność, smutek, nawet jeśli widzimy uśmiech na twarzy głównego bohatera. To niezwykłe w jak szybki sposób można było przywiązać się do postaci chłopca zamieszkującego samotnie wioskę. Wystarczyło do tego zaledwie dwadzieścia minut, po których nastąpił jego koniec. Tajemniczy byt przybrał jego postać i wyruszył w nieznany świat, który, jak się okazało, autorka mang w rewelacyjny sposób przedstawiła kryjąc drugie dno.

Yoshitoki Oima zdążyła przyzwyczaić swoich czytelników do tego, że przemyca w umiejętny sposób głębię do wykreowanych przez nią historii. Jej najpopularniejszym dziełem, które również dostało prawa do animacji jest oczywiście „Koe no Katachi” w Polsce znane pod tytułem „Kształt twojego głosu”. Choć opowieść o niedosłyszącej dziewczynie i chłopaku, który przestał kochać samego siebie, chwyciła za serca miliony, tak mnie ona wcale nie porwała. Jak najbardziej rozumiem przekaz i smutne życiowe doświadczenia bohaterów, lecz jestem zdania, że sam świetny pomysł bez porządnej realizacji wypada zwyczajnie nijako. Na szczęście z „Fumetsu…” jest zupełnie inaczej! A jaką aluzję w sobie kryje? O tym za chwilę!

Nieśmiertelny na początku swej drogi jest niczym pusta skorupa nieposiadająca żadnych emocji i własnej tożsamości. Po przybraniu postaci wilka zyskał jednak coś nowego, a mianowicie świadomość. Byt zaczął wtedy spostrzegać przeróżne rzeczy, doświadczać bólu, siedząc przy palenisku odczuł ciepło, a spacerując na dworze doznał zimna. Po śmierci młodego chłopca i przyjęciu jego postaci byt zginął dziesiątki razy, aby znów wrócić do pierwotnej postaci. Tracąc życie raz za razem również się uczył, powoli potrafił określić co jest dla niego niebezpieczne i czego potrzebuje, aby przeżyć.

Idąc przed siebie natrafił na dziewczynkę o imieniu March pochodzącą z małej osady. Ona nadała mu imię Fushi, który jest skrótem od japońskiego słowa fujimi, czyli nieśmiertelny. Dziewczynkę i Fushiego połączyła dość oryginalna relacja ze względu na to, że byt był relatywnie od niej starszy, ale to March pełniła rolę jego mamy. Mieszkanka wioski zaczęła go uczyć ludzkiej mowy, tego jak jeść i zdobywać pożywienie. Marzeniem dziewczynki było to, aby jak najszybciej dorosnąć i założyć rodzinę. Jej plany miał pokrzyżować rytuał, w którym March miała zostać złożona w ofierze ogromnemu niedźwiedziowi Onigumie.

Rozdział rozgrywający się na terenach Ninnanah w pewnym stopniu ukształtował Fushiego, był bogatszy o kolejne doświadczenia, w dużej mierze te przykre. Doznał on bowiem straty. Na jego oczach ginęły nowo poznane osoby, osadnicy, walczące ze sobą plemiona. Wtedy oglądający dostrzega powagę oraz smutny wydźwięk tego anime, które rani nas na każdym kroku. Wylałam mnóstwo łez podczas seansu.

W pierwszym sezonie Fushi zaznał na przestrzeni lat wiele śmierci, straty bliskich mu osób, zderzył się z brutalną rzeczywistością i dostrzegł jak kruche było ludzkie życie; jak łatwo można było je utracić bezpowrotnie. Jego ta zasada nie dotyczyła, ponieważ nawet gdy zginął powracał do życia i z biegiem lat zaczął zauważać jakim przekleństwem jest nieśmiertelność. Drugi sezon jest pewnego rodzaju przeskokiem, wprowadza coś nowego i do tej pory niespotykanego. Autorka mang wprowadziła dawkę humoru oraz groteskową postać, która w moim odczuciu kłóciła się z obrazem do jakiego pozwolono nam przywyknąć.

Pierwsza połowa drugiego sezonu znacznie traci poziom, ale za to druga podsyca ciekawość i wydarzenia rozgrywające się na ekranie wbijają w fotel. Koniec drugiej odsłony jest potwierdzeniem tego, że trzeci sezon będzie czymś zupełnie innym niż do tej pory. To tylko doskonale podkreśla jak historia Fushiego, a także jego postać, ewoluuje. Dzięki temu zauważamy jego nieśmiertelność jeszcze wyraźniej. Autorka mang takim zagraniem niebywale ryzykuje, ponieważ balansuje pomiędzy znanym widzom klimatem a kompletnie innym światem. Zwykle taka dysproporcja zniechęca i nie każdy uniesie poziom tej serii, jednak jest bezpretensjonalnie czymś wyjątkowym. Ciężko o znakomitą fantastykę, a „Fumetsu no Anata e” właśnie takie jest.

 

Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o oprawie muzycznej. Za utwór przewodni „Pink Blood” odpowiada Utada Hikaru, czyli jedna z najbardziej popularnych japońskich piosenkarek. Autorka ścieżki dźwiękowej do tetralogii „Neon Genesis Evangelion”. Na podstawie jej dwóch przebojów „First Love” (1999 rok) i „Hatsukoi” (2018 rok) w 2022 roku powstał serial od Netfliksa zatytułowany „First Love” z Sato Takeru i Mitsushimą Hikari. Każdy jej utwór staje się z marszu wielkim hitem. Tak było i tym razem. Prócz wyjątkowej Utady mamy do czynienia również z genialnym OST. Utwory takie jak „Ruts”, „Remember me” czy „Farewell” podkreślają powagę, poruszają nasze serca, jak i wyobraźnię. Łzy same zaczynają płynąć po policzkach.

Warto też wspomnieć o grafice, która traci na wartości w późniejszych odcinkach. Na początku dostajemy garść przepięknych ujęć przyrody w połączeniu z magiczną aurą. Tak jak wspomniałam powyżej, autorka mang stworzyła wiele krain, wiosek i różnych zakątków świata, dając tym samym twórcom animacji materiał na wyciągnięcie ręki. Początkowo studio NHK przyjęło propozycję i z dbałością o klimat, kolorystykę i oddanie emocji tchnęło życie w kilka tomów mang, spisując się rewelacyjnie. Spójrzmy tylko na odcinek pierwszy, gdzie widzimy wilka i chłopca przemierzających śnieżne doliny. Mogliśmy siedząc pod kocykiem i oglądając anime poczuć ten chłód i przenieść się do zupełnie nowego nam świata. Nie tylko świetne odwzorowanie warunków pogodowych czy skupienie się na tle przyczyniło się do dobrej grafiki. Dużą rolę odegrały również postaci, na których twórcy się bardzo skupili. Ich ruchy, czy to przy jedzeniu posiłku czy przy emocjonujących walkach – to nie miało znaczenia – każdy moment był dla nich ważny i animacja pozostawała wierna oryginałowi. Mnie najbardziej uchwyciła chwila, gdy March spotyka po raz pierwszy Fushiego. Genialna scena, która wyryła mi się w pamięci.

Jednak im dalej, tym niestety coraz gorzej, a problemy zaczęły się wraz z rozpoczęciem sezonu drugiego. Twórcy nie szczędzili funduszy, aby każdy element wypadł dobrze. Choć nigdy nie było idealnie, bo potknięcia zdarzały się we wcześniejszych odcinkach, tak w sequelu widać wyraźny spadek jakości. Postaci w ogóle nie zgrywają się z tłem, jakby były częścią innej animacji. Sceny batalistyczne, które wprost uwielbiam, zostały okrojone z ważnych aspektów i pozbawione smaczków pod postacią zatrzymania się na kilka chwil, ukazaniu tego nieszczęścia, mordu na ludziach ze strony Kołatników. Kolory i barwy bledną w porównaniu do pierwszego sezonu i to bardzo smuci, bo, skoro anime odniosło sukces, twórcy powinni się starać nad polepszeniem animacji, a nie z niej rezygnować, mając już grono zafascynowanych serią fanów.

 

Pierwszy sezon „Fumetsu no Anata e” przyprawił widzów o wiele emocji; od początku aż do samego końca, odczuwalny, przygnębiający, magiczny klimat pozwolił nam przeniknąć do zupełnie innego świata. Drugi sezon prezentuje się nieco inaczej, pojawiły się poważne potknięcia, jednak wyjątkowość tej serii nie gaśnie, a historia Fushiego nadal wciąga i wzrusza do łez. Druga odsłona przygód Fushiego wniosła do zachowanego w smutnej tonacji anime odrobinę humoru i wprowadziła postać wyróżniającą się spośród innych. Z początku myślałam, że to popsuje w moich oczach całokształt, ale wraz z zakończeniem sezonu zrozumiałam, jak ważny przekaz niosą te zmiany. Mianowicie: wtedy dostrzegamy znaczenie nieśmiertelności głównego bohatera.

„Fumetsu no Anata e” to podróż. Poznajemy wiele ciekawych, wykreowanych przez autorkę miejsc. Tradycje i zwyczaje różnych plemion, brutalną codzienność mieszkańców wyspy, spokojne życie na prowincji, a także szarą rzeczywistość w królestwie. Każdy z arców wprowadza szereg postaci, do których łatwo można się przywiązać, niektórych szczerze nienawidzimy, jeszcze innym współczujemy. Anime to wyróżnia się na tle innych produkcji z gatunku fantasy, ale jest to tytuł, który nie przypadnie do gustu każdemu. Głównie ze względu zachodzących na ekranie zmian, bezustannie wprowadzanych nowych postaciach.

 

7,5/10

~ghelexi

 

Wyrusz w drogę z Fushim właśnie stąd…

Rekomendacje

Oszuści z klasą. Recenzja Great Pretender Bieżący sezon obfituje w kilka silnych produkcji. Wśród nich znajduje się także niemałe zaskoczenie od studia Wit, które znużone shounenami tym razem postawiło na…

Fabuła     „Historycznie 72% wszystkich zgonów w Londynie jest powiązanych ze smokami”     Fabuła jest lekka w odbiorze i niezawiła, nie ma niespodziewanych zwrotów akcji czy poważniejszych wątków….

Komentarze

Dodaj komentarz