!!!OTWORZYLIŚMY REKRUTACJĘ!!!
Zapraszamy wszystkich chętnych do naszego działu >>Rekrutacji<< !
Aktualnie rekrutujemy na stanowiska
- Uploader

Recenzja “Tokyo Ravens”

Tokyo Ravens

Tokyo Ravens to anime zawierające pełno akcji, która jest połączona z elementami nadprzyrodzonymi takimi jak magia, a wszystko to osadzone w szkolnej komedii romantycznej. Jednak znajdziemy tam wiele momentów, które potrafią złapać za serce. Powstało na podstawie powieści Kōhei Azano. Produkcją zajęło się studio 8bit odpowiedzialne między innymi za Grisaia no Kajitsu czy recenzowane już przeze mnie Tensei shitara Slime Datta Ken. Muzyką zajął się Maiko Iuchi.

Fabuła

Anime opowiada historię Harutory Tsuchimikado, którego rodzina jest onmyouji. Oznacza to, że widzą duchy i potrafią korzystać z umiejętności magicznych. Harutora ma jednak ogromnego pecha. Nie dość, że urodził się w bocznej gałęzi rodu, to jeszcze nie odziedziczył umiejętności. Mimo wszystko stara się dopełnić zwyczaju i zostaje towarzyszem dziecka z głównej gałęzi, którym jest Natsume Tsuchimikado. Całą sytuacje komplikuje plotka mówiąca, że rzekomo Natsume jest wcieleniem Yakou Tsuchimikado, najpotężniejszego onmyoji, który używając zakazanego zaklęcia, zniszczył sporo terenu Tokio, wywołując przy tym liczne duchowe katastrofy, przez co rodzina Tsuchimikadich jest znana teraz jako przeklęta rodzina. Tak więc Harutora stoi przed ciężkim zadaniem. Musi stać się wystarczająco potężny, żeby chronić Natusme i rozwiązać problem rodzinnej klątwy.

Patrząc na ten zarys fabularny można mieć mieszane uczucia. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom. Jest to naprawdę dobre anime i jedno z lepszych jakie ostatnio oglądałem. Historia jest poprowadzona w bardzo przyjemny sposób. Zaryzykuje stwierdzenie, że prowadzi nas za rączkę tłumacząc dokładnie, jak działa świat i jakie panują w nim zasady. Nie rzuca nas na głęboką wodę, ale powoli pozwala nam się zanurzyć w tytule.

Jest to komedia, w której znajdziemy wiele momentów wywołujących uśmiech na naszych twarzach. Choć momentami żarty są dość specyficzne i w japońskim stylu. Mimo wszystko, jeśli komuś to nie przeszkadza, to będzie bawił się dobrze. Same relacje między bohaterami są ciekawie skonstruowane. Nie wydaje nam się, że jest to jakaś przypadkowa znajomość, ale widzimy tutaj realne więzi, które są pogłębiane na przestrzeni serii. Dochodzimy więc do momentu, kiedy sami kibicujemy naszym ulubieńcom, aby w końcu im się udało.

Jak wspominałem na początku, znajdziemy w tej produkcji wiele momentów łapiących za serce. Moim zdaniem, chociaż cała otoczka bajki stara się być luźna i zabawna, to samo sedno jest bardzo dramatyczne. Nie ma w nim nic zabawnego. Wręcz przeciwnie. Sam smutek, ból i zgrzytanie zębów związane z bezradnością i nieumiejętnością poradzenia sobie z przeznaczeniem, a także bezradna walka z nim.

Tokyo Ravens nie zawiodło mnie do samego końca. Cały czas trzymało poziom. Próbowało też wpleść w to wszystko intrygi… i nawet się to udało. Anime posiada swoje zwroty akcji, a niektóre mogą sprawić, że głowa wybuchnie.

Bohaterowie

Mówiąc o postaciach w Tokyo Ravens, czuję się jakbym mówił o całej palecie barw i mówię to całkiem poważnie. Znajdziemy tutaj morderców z niepochamowaną żądzą krwi, spokojnych nauczycieli skrywających swoje tajemnice, detektywów, którzy posiadają plan w planie, a także zwykłych uczniów, dopiero wchodzących podobnie zresztą jak my, w ten świat i uczących się tego wszystkiego.

Bohaterowie są ciekawi, szczególnie pierwszoplanowi. Nie są to jednostajne charaktery, ale bardzo dynamiczne, które na przestrzeni serii ulegają zmianie, a to wszystko w uzasadniony sposób. Oprócz tych grających pierwsze skrzypce, należy też wspomnieć o bohaterach drugoplanowych, którzy też trzymają poziom. Część lepiej, część gorzej, ale każdy „coś” sobą reprezentuję. Posiada też jakieś motywacje, które nim kierują.

Ciężko powiedzieć też jednoznacznie, kto jest antagonistą. Nie jest on jednoznacznie nakreślony. Tym samym, jeszcze ciekawiej się to ogląda, bo chcemy go poznać.

Oprawa graficzna i dźwięk

Widać, że jest to starsze anime i chociaż kreska nie jest taka piękna jak w nowych produkcjach, to dalej jest bardzo ładna i cieszy oko. Kolory są sprane, co stanowi w pewien sposób kontrast do całej wesołej otoczki i wpycha nas w tę bardziej dramatyczną część.

Walka, pomimo że opiera się na magii, to jest bardzo dynamiczna. Postacie często walczą wręcz i wygląda to ładnie. Kiedy zaś możemy uświadczyć samego pokazu sztuk onmyouji, to ukazuje nam się wisienka na torcie. Wygląda to po prostu pięknie. Nawet jeśli nie widzimy tutaj zbyt dużej różnorodności, to możemy uświadczyć kilku prawdziwych perełek.

Trochę gorzej sprawa wygląda, jeśli chodzi o walki mechów. Bo takie też się zdarzają. Co tu dużo mówić. Momentami wygląda to po prostu drętwo i potrafi zabrać przyjemność z oglądania.

Jeśli chodzi zaś o oprawę dźwiękową jest ona, podobnie jak reszta, na bardzo wysokim poziomie. Pierwszy opening jest zrobiony świetnie. Muzyka zachęca do oglądania, a samo jego wykonanie też trzyma w napięciu, poza tym zawiera kilka smaczków dotyczących serii, które można dostrzec. Szczególnie jak ogląda się to drugi raz. Kolejna czołówka moim zdaniem jest jeszcze lepsza od pierwszej biorąc pod uwagę aspekt muzyczny. Jest dużo szybsza i jakby chciała nam powiedzieć, że teraz akcja zacznie przyśpieszać i tak faktycznie się dzieje. Wpada też w ucho.

Co do reszty ścieżki dźwiękowej, posiada ona przyjemne melodie, które towarzyszą nam podczas codziennej rutyny bohaterów. Jednak prawdziwą siłą muzyki w tym anime są melancholijne wstawki, które towarzyszą nam prawie równie często, co te wesołe. Brzmienia są spokojne, ale dobitne. Ewidentnie pokazujące, że to nie jest tylko opowieść o wesołych przygodach dzieci w szkole, ale i o ciężkich problemach, które nie sposób rozwiązać.

Mamy też możliwość usłyszeć brzmienia w stylu kulturowo religijnym, które świetnie łączą się z obrzędami magicznymi, a tym samym z całą koncepcją onmyouji

Podsumowanie

Tokyo Ravens to świetne anime, które polecam każdemu. Podczas jednego oglądanie będą momenty, kiedy zaczniecie się śmiać, tylko po to, żeby zaraz uronić łzy ze wzruszenia. Ja tak miałem. Momentami łapało mnie za serduszko. Największą wadą tej produkcji jest brak kontynuacji, bo historia zakończyła się w takim momencie, że chce się wiedzieć więcej.

Ocena recenzenta

Fabuła: 7,5/10
Bohaterowie: 8,5/10
Grafika: 7/10
Muzyka: 8,5/10

Anime możecie obejrzeć tutaj!

Recenzje Tensei shitara Slime Datta Ken możecie przeczytać tutaj!

Rekomendacje

86   Adaptacja noweli, której produkcją zajęło się studio A-1 Pictures. Tytuł doczekał się na ten moment dwóch sezonów, co przełożyło się na 23 odcinki. Pierwszy z nich został wyemitowany…

Chihayafuru (sezon 1) Chihayafuru to anime z 2016 roku stworzone na podstawie mangi Yuki Suetsugu o tym samym tytule. Zostało wyprodukowane przez studio Madhouse, które ma na swoim koncie takie…

Komentarze

Dodaj komentarz