Sto lat temu między ludzkością a bestiami toczyła się wielka wojna. Po zakończeniu wojny zaproponowano coroczną tradycję, w ramach której składano ofiarę z kobiet do spożycia przez Króla Zwierząt. Ta tradycja jest kontynuowana, do czasu gdy 99. ofiara, 15-letnia Sariphi, zostaje zabrana ze swojej wioski do królestwa Ozmargo, w którym żyją bestie, a wstęp dla ludzi jest zabroniony.
Ale Sariphi nie przypomina poprzednich ofiar. Jej optymizm i brak strachu przed bestiami i jej losem zaskakuje skądinąd przerażającego Króla. Zaintrygowany poświęceniem księżniczki i jej historią, pozwala jej swobodnie wędrować po królestwie aż do nocy objawienia, pomimo potencjalnego oburzenia. Sariphi i król nie wiedzą, że ich krótki czas spędzony razem powoli zaczął zapowiadać coś niewyobrażalnie innego dla przyszłości Ozmargo.
Tytuł który początkowo wydawał się zwykłą luźną serią na wzór już klasycznej pięknej i bestii z przeuroczą główną bohaterką i pozornie straszną bestią… No na pierwszy rzut oka wyglądałoby to na niemiłosiernie średnią serię, ale ostatecznie powiedziałbym że jest naprawdę ciekawa i warta uwagi
Początek może jakiś wybitny nie był, ale nie można mu odmówić braku oryginalności i zabawnego formatu i była to szczerze ciekawa adaptacja tej już jakże wciśniętej do cna powieści francuskiej pisarki
Jako tako Seria bardzo dobrze dawkuje lukier i nie przesładza odcinków, nie przesadza też z zenujacyni sytuacjami, wręcz świetnie tymi podmiotami balansuje
Sporym plusem było przedstawienie problemów i dramatów rodzin królewskich od nieufności wobec ludzi po problemy wewnętrzne jak w przypadku pierwszego z antagonista, dla przykładu według mnie historia Fenrira i Nira była najciekawszym wątkiem tego tytułu i chyba najlepiej dopracowanym
Seria miała też oczywiście swoje minusy mianowicie opowiadanie jak to ciężko będzie znaleźć Leo oraz Sylphie i późniejsze praktycznie natychmiastowe ich odnalezienie było no zwyczajnie kiepskie
Postacie były naprawdę dobrze napisane może nie jest to poziom One Piece jednak przeszłość Leo była wręcz świetnie przemyślana i jeszcze bardziej zagmatwana niż można by się było spodziewać
Lipa ze nie było spotkania między Leo a jego przyrodnią siostrą, szkoda bo mogło to wyjść całkiem ciekawie
Sylphie również ciekawie się prezentowała, niejednokrotnie wyglądała jak zwykła loli która nie posiada za grosz inteligencji, jednak ostatecznie wyszło że była bystrzejsza nawet od kanclerza
Anubis był raczej jednak z mniej ciekawych postaci, choć jego sceptyczne podejście do większości spraw było jak najbardziej zrozumiane tak jego nieudolne zdrady z końca serii były no raczej kiepskie
Średniawo przedstawienie zostali również Jormungad jak i Amit, przez całą serię wydawałoby się jakby ich kwestie w szczególności ich romansie kwestie były pisane przez gimnazjalistę
Zakończenie dla odmiany było totalnym szefostwem i naprawdę wydaje mi się że Autor tego tytułu potrafi planować z wyprzedzeniem jak autor One Piece, z racji że już samo zakończenie zasługuje na ocenę 8/10 i to pomimo dość kiepskiego finałowe go pojedynku, jednak fabularnie nie widzę na ten momemt równie dobrego porównania
Podobnie ogromnym plusem było przedstawienie owocu ich miłości, Rodrick czy jak mu tam pomimo krótkiego czasu antenowego wydawał się dość pociesny
Graficznie seria była okej, udźwiękowienie no arcydziełem nie było jednak zdecydowanie lepiej dobrane niż w przypadku większości serii, animacja również była naprawdę pozytywna i 8/10 należy się jak psu buda
Swoją drogą legenda głosi że Saliphie nadal nie założyła butów