Byousoku 5 Centimeter

5 centrymetrów na sekundę, z taką prędkością opadają płatki wiśni – mówi bohaterka tego filmu. Pięć sekund – tyle wystarczyło, bym bez reszty zatracił się w tym dziele. Jestem mężczyzną, co wiąże się z tym, iż także wzrokowcem, a Byousoku 5 cm przeprowadziło istny szturm na me oczy. Jednak nie genialna oprawa (każda spędzona sekunda i podziwianie przepięknych, ślicznie animowanych kadrów jest królewską ucztą dla oczu) czyni to anime wybitnym, lecz klimat (a raczej KLIMAT) i uczucia towarzyszące nam przy zagłębianiu się w meandry tej niesamowitej historii.Paradoksalnie w samej fabule nie ma nic niesamowitego. Ot, mamy chłopca oraz dziewczynkę darzących się uczuciem – a może dopiero zaczynających. Z całą pewnością nie jest to nic nowego w świecie japońskiej animacji, jednak sposób, w jaki została przedstawiona ta historia, zasługuje na gromkie brawa. Jest tu bowiem zachowany pewien minimalizm, który mnie oczarował. Ciężko jest mi pisać coś więcej o tym tytule, bo to trochę tak jak pisanie o jedzeniu lub muzyce – można rozpisywać się w nieskończoność o smakach i dźwiękach, lecz jeden gryz lub kilka sekund danego utworu powie nam więcej niż tysiące słów.Film ten jest trudny w odbiorze i mam świadomość, iż nie wszystkim przypadnie do gustu. Nie jest to rubaszna komedia, wciągający romans czy też widowiskowe kino akcji, a uczucie towarzyszące widzowi to nostalgia, jak i często lekkie zdołowanie, choć to akurat zależy od oglądającego. Tu dochodzimy do sedna sprawy. Każdy z was odbierze to anime inaczej, każdy na swój własny sposób. Mało tego, Byousoku 5 cm jest jednym z tych dzieł, co do których można wracać wielokrotnie i za każdym razem znajdować coś nowego.Przyznam się wam szczerze, iż jestem silnie związany emocjonalnie z tym anime, ponieważ dobrze wiem, jak to jest podróżować zimą pociągiem, wiedząc, że gdzieś tam jest ktoś, kto na nas czeka.