Recenzja ”Kaifuku Jutsushi no Yarinaoshi”

Kaifuku Jutsushi No Yarinaoshi

Kaifuku Jutsushi no Yarinaoshi to anime z gatunku fantasy, które jakimś cudem nie jest klasyfikowane jako hentai, ale o tym później. Powstało na podstawie powieści autorstwa Rui Tsukiyo. Odpowiedzialne za produkcję było studio TNK, obeznane wcześniej z tego typu twórczością, gdyż zajmowało się High Shool DxD. Nad muzyką pracował Kenji Fujisawa.

Fabuła

Anime opowiada historię Keyaru, bohatera, który specjalizował się w uzdrawianiu. Przez swoją profesję był pomiatany przez pozostałych członków swojej drużyny. Dochodziło do sytuacji, w których wykorzystywali młodego chłopaka, aby zaspokoić swoje potrzeby seksualne. Gwałcili go, bili i traktowali gorzej niż zwierzę. Wszystko jednak się zmienia, kiedy chłopak uodparnia się na działanie narkotyku, którym był faszerowany i rozwija swoją umiejętność leczenia do ostatecznej formy. Dzięki temu udaje mu się „uzdrowić” świat i cofnąć się cztery lata w przeszłość, by naprawić swoje życie, a także doprowadzić do zemsty na swoich oprawcach.

Patrząc na ten zarys fabularny można by pomyśleć „ej to brzmi całkiem fajnie’’ i nie dziwię się, że mogliście tak pomyśleć, sam tak myślałem. Jednak szybko przekonałem się, że jest to tani chwyt marketingowy. Pierwsze dwa odcinki faktycznie zapowiadały się bardzo ciekawie, było widać w tym potencjał. Jednak im dalej w las, tym gorzej. Fabuła zaczęła schodzić na drugi plan, a jej miejsce zaczął zajmować popęd seksualny głównego bohatera.

Obiecujący motyw zemsty zamienił się w zabawy seksualne, które momentami były sadomasochistyczne, a nie tego się spodziewałem. Będąc całkiem szczery, zawiodłem się na tym. Miałem nadzieję zobaczyć jakieś interesujące intrygi, które doprowadzą do cierpienia byłych oprawców. Zamiast tego dostałem chłopaka, który z odcinka na odcinek zabawia się z kolejną kobietą.

Wspomniałem wcześniej, że zastanawiałem się, jakim cudem Kaifuku Jutsushi no Yarinaoshi to nie hentai. Już śpieszę z wyjaśnieniem. Oglądając różnego rodzaju ecchi, można spotkać się z nagością i ewentualnie podtekstami seksualnymi. Za to w Redo of healer (bo tak to anime nazywa się po angielsku) ukazuje nam sceny seksu jak na dłoni, momentami było to aż obrzydliwe.

To co tej produkcji wyszło, to zaszokowanie widza, tego nie można jej odmówić. Podczas oglądania moja szczęka leżała na podłodze. Szkoda, że nie był to pozytywny rodzaj szoku, a raczej załamanie tym, co widzę.

Bohaterowie

Bohaterowie w Kaifuku Jutsushi no Yarinaoshi to w większości puste postacie, które nie reprezentują sobą nic więcej niż podstawowe, pojedyncze pragnienia. Mamy głównego bohatera, który pragnie zemsty i niczego więcej. Mamy Setsune, która na początku chciała coś osiągnąć, ale skończyło się na tym, że została pieskiem protagonisty (dosłownie i w przenośni).

Mówi się, że protagonista może być tak dobry, jak pozwala mu na to jego antagonista. Uważam, że w tym przypadku to stwierdzenie jest jak najbardziej trafne. Na przestrzeni serii przewija się kilku „głównych złych” i chociaż ich zachowanie budziło we mnie odrazę, to jednak nie reprezentowali sobą nic wielkiego. Potencjał miała Norn Clatalissa Jioral, tylko było jej na tyle mało, że dopiero przy końcu dało się poczuć do niej niechęć i wrogość. Może w kolejnym sezonie będzie postacią bardziej barwną

Najlepsze wrażenie zrobili na mnie bohaterowie epizodyczni, którzy pomimo że pojawili się na chwilę, to kupili mnie całkowicie. Zaryzykuje stwierdzenie, że historia pewnego kupca, który nazywał się Karma, była dużo bardziej barwniejsza i ciekawsza niż głównego bohatera.

Oprawa graficzna i dźwiękowa

Co by nie mówić, Kaifuku Jutsushi no Yarinaoshi to pod względem wizualnym przepiękne anime. Kolory są żywe i ciepłe, choć momentami aż nadto i trochę psują klimat. Należy też zauważyć, że studio zadbało o to, aby każdy aspekt wizualny cieszył oko.

Animacje są płynne. Momenty walki są przedstawione w intensywny sposób i przyjemnie je się ogląda. Dodatkowo, jeśli dorzucimy do tego wygląd zaklęć, a także umiejętności, to mamy naprawdę kawałek przepięknego arcydzieła.

Jeśli zaś chodzi o ścieżkę dźwiękową, ta wydaje się trzymać poziom. Opening jest ładnie zrobiony, a muzyka dosyć przyjemna. Można powiedzieć, że faktycznie zarysowuje nam, jak fabuła będzie poprowadzona. Niestety, ale wszystko poszło w innym kierunku.

Pozostała część muzyczna jest miła dla ucha. Momentami spokojna i sielankowa, ale zmieniająca się w żywą, dającą solidnego kopa energii. Wpisuje się idealnie w standardowe wymagania typowego anime, w którym występuje akcja.

Podsumowanie

Kaifuku Jutsushi no Yarinaoshi to specyficzne anime. Czy jest dobre? Nie, ale czy jest złe? Też nie do końca. Uważam, że jest to produkcja, która dużo straciła, ale mogła osiągnąć dużo więcej, gdyby mniej skupić się na erotyzmie, a bardziej na fabule. Jednak jeśli byłby to hentai, to miałby szanse stać się jednym z czołowych. Sądzę, że znajdą się osoby, którym Redo of healer się spodoba i nie neguje ich, jednak ja tą osobą nie jestem.

Ocena recenzenta

Fabuła: 4/10
Bohaterowie: 5/10
Grafika: 8/10
Muzyka: 7/10

Rekomendacje

Poznaliśmy datę premiery Magical DoReMi Firma Toei rozpoczęła streaming nowego zwiastuna we wtorek 18 sierpnia dla anime Magical DoReMi (Majo Minarai o Sagashite). Zwiastun ujawnia nową datę premiery filmu , która…

Pierwszy film promocyjny Senyoku no Sigrdrifa Oficjalna strona Warlords of Sigrdrifa (Senyoku no Sigrdrifa), ujawniła w środę 22 lipca pierwszy film promocyjny , który ujawnia: obsadę, piosenki tematyczne i szczegóły…

Komentarze

  1. Rafaleq pisze:

    Czy tylko ja pomijałem sceny erotyczne?

Dodaj komentarz